Królestwo zakrętów głęboko w górach

Królestwo zakrętów głęboko w górach.

Następnym miejscem z naszej wyprawy o którym warto napisać trochę więcej jest na pewno droga Transfogarska (Wikipedia mówi Transfogaraska). Ponad 100 km motocyklowej zabawy. Punkt obowiązkowy w Rumunii.

Czas na trochę suchych faktów. Droga krajowa DN7C, łącząca miasta Sybin (Siedmiogród) oraz Pitesti (Wołoszczyzna). Powstała w latach 1970-1974 z inicjatywy komunistycznego przywódcy Rumunii – Nicolae Ceauşescu. Trasa przecinająca pasmo gór Fogarskich miała ogromne znaczenie militarne. Budowali ją przede wszystkim żołnierze, z których aż 20 zginęło przy pracy. Do budowy zużyto aż 6 mln kg dynamitu (robi wrażenie nie?). Najwyższy punkt trasy leży na wysokości 2030 m n.p.m. i tam też znajduję się jezioro Bâlea. Droga oprócz widoków i zakrętów posiada jeszcze parę ciekawych atrakcji. Najdłuższy tunel w Rumunii (884 m), zaporę na rzece Ardżesz oraz należący do Włada Palownika słynny zamek Poenari.

Tyle z informacji, które każdy może znaleźć gdzieś w czeluściach Internetu. Czas na to jak odebrałem to ja (Michał). Droga Transfogarska jest chyba marzeniem każdego motocyklisty. Jest na tysiącach filmików na dobrze nam znanym portalu, była w TopGear i pewnie jeszcze parę razy przewinęła się przez nasze ekrany. Właściwie wcale się nie dziwię. Jest hmm… dziwna, kosmiczna, taka że Alicja mogła by ją zobaczyć biegnąc za białym królikiem albo mogła by się znajdować za furtką do zaczarowanego ogrodu. Jest jedną z tych dróg, która w ogóle nie powinna istnieć, a jednak. Setki zakrętów, tyle samo motocyklistów, w koło góry, zieleń i dobry asfalt. Do tego krowy, konie i owce (na szczęście niema psów). Czego chcieć więcej ? Hmm… może chciałbym, żeby na szczycie było znacznie bardziej spokojnie. Bez tych straganów (tak tak, kupiłem sobie naklejkę), setek ludzi, płatnych parkingów i całej tej otoczki „atrakcji turystycznej”. No ale cóż, każdy szuka zarobku gdzie się da i na czym się da. Więc nie usiądziemy sobie w ciszy z dziewczyną przy motocyklu, nie popatrzymy, nie pomyślimy. Wybijcie to sobie z głowy. Za to możecie kupić miód, ser i drewniany miecz z napisem ROMANIA. Fajnie, nie?

Trasę Transfogarską polecam przejechać od północy na południe. Znacznie lepiej się wtedy prezentuje (moim skromnym zdaniem). Są miejsca gdzie można przystanąć i zrobić zdjęcia (albo poczytać), ale nie warto zatrzymywać się co 2 zakręty. Im wyżej, tym lepiej. Zawsze znajdzie się ktoś kto pstryknie nam fotkę (np. miły Czech na rowerze). UWAGA NA OPONY ! Na poboczach widziałem wystające druty. A raczej nikt nie chciał by tam złapać gumy. Co do pogody to nam trafiła się akurat w połowie dobra (a może w połowie zła?). Padać zaczęło dopiero na szczycie, więc przez tą lepszą część trasy było słoneczko. Warto ciepło się ubrać, na górze temperatura dość mocno spada.

Tyle da się o tym miejscu napisać. Resztę trzeba zobaczyć i poczuć na własnej skórze. Tak więc dodajecie drogę Transfogarską do miejsc, które musicie w życiu zobaczyć, a najlepiej… przejechać.