Bułgarskie lato dawno zostało już rozreklamowane, podzielone na dwutygodniowe turnusy i sprzedane przez biura podróży wielu krajów za pośrednictwem „Bałkantouristu”. Walory klimatyczne i krajobrazowe, a także doskonale rozwinięta baza turystyczna sprawiają, że czarnomorskiej „riwierze” przybywają wciąż nowi wyznawcy. Bezsprzecznie najlepiej zaaklimatyzowani są w tej części wybrzeża turyści polscy. Jeździmy tu już przecież od bardzo dawna. A zaczęło się wszystko od Drużby — najstarszego, bo oddanego do użytku w 1948 r. nadmorskiego kurortu, w którym obok Czechów byliśmy pierwszymi gośćmi zagranicznymi.
Tętniące życiem, gęsto rozsiane wzdłuż wybrzeża czarnomorskiego uzdrowiska oferują przyjeżdżającym tu wczasowiczom wielkoświatowy luksus, a oddana na ich usługi olbrzymia machina działalności rozrywkowej ma za zadanie ukazanie im Bułgarii pięknej i efektownej, jak z kolorowej pocztówki „Słyntschew Briag by night”. Patrząc na to specjalne wydanie” Bułgarii, jakie na użytek gości w najlepszej wierze przygotowują gospodarze, nieraz przecież zastanawiałyśmy się, czy chociaż w części pozwala ono na stworzenie sobie właściwego obrazu tego kraju i jego obyczajowości? Co przeciętny uczestnik imprezy organizowanej przez „Orbis”, „Gromadę” lub „Sports-Tourist” powiedzieć może o kuchni bułgarskiej, Jeśli w ciągu całego pobytu serwuje się mu potrawy z tzw. europejskiego, czyli zupełnie pozbawionego charakteru jadłospisu?
Od pewnego czasu zaczęło być w dobrym tonie takie właśnie układanie menu przez pilotów wycieczek i obsługę restauracji, aby omijać starannie typowe zwyczaje żywieniowe Bułgarii na korzyść ekspresowej herbaty, omletów, majonezowych sałatek i panierowanych kotletów schabowych. Na szczęście programy większości organizowanych przez biura turystyczne imprez przewidują tzw. pikniki, które umożliwiają spotkanie z narodową kuchnią tego kraju wszystkim tym, którym zabrakło czasu lub dewiz na samodzielną penetrację bułgarskiej gastronomii.
Rozgrzana do białości, upalne bułgarskie lało dogasa dopiero pod koniec września. Pierwsze dni października rozpoczynają ciągnącą się długo ciepłą jesień — czas mglistych poranków, szybkich zmierzchów i łagodnego słońca pięknych jaszcze dni. Bułgarska złota jesień, tzw. cygańskie lato, ma wielu amatorów, nic też dziwnego, że sezon turystyczny coraz bardziej się tu wydłuża. Przez cały październik, a często jaszcze w listopadzie, przyjeżdżają na czarnomorskie wybrzeże grupy turystów — przeważnie Niemców i Szwedów, którzy uciekają przed chłodami północnej jesieni. Tutejsze morze zachowuje bowiem prawie do końca listopada wysoką temperaturę, a piasek cichych plaż, których teraz strzegą stojące nieruchomo grupy albatrosów, jest jeszcze bardzo ciepły. Kto chociaż raz miał okazję odwiedzić Bułgarię w tym właśnie okresie, na długo zachowa w pamięci uroki tej pory roku — z jej bezchmurnym niebem, spokojnym morzem, rdzawym tłem bukowych lasów i uginającymi się pod ciężarem złotych gron winnicami. Takich jesiennych impresji wiele jest w reklamowych folderach, których twórcy doskonale zdają sobie sprawę z fotogeniczności czasu owocobrania.