Boże ciało, wolny czwartek przed weekendem. Można by jechać gdzieś dalej na te 4 dni, no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz ? Sesja, właściwie już prawie po, ale trzeba zbierać wpisy i oddawać ostatnie sprawozdania itp. Dlatego zostajemy w Krakowie. Jednak nie mamy zamiaru się nudzić. Dawno nie byliśmy nigdzie na rowerach i chyba czas to zmienić. 40 km to odpowiedni dystans na jeden dzień i tyle mamy zamiar przejechać.
Wiadomo, ładny wolny dzień to tłumy ludzi w każdym znanym miejscu w okolicach Krakowa i nie tylko. A my chcemy pojeździć spokojnie, wolno i z ładnymi widokami. Bez miliona ludzi którzy właśnie jadą do Tyńca albo do puszczy Niepołomickiej. Po prostu spokój, cisza i najlepiej coś co warto zobaczyć bo szkoda jeździć bez celu.
No dobra zważywszy na to co napisałem wyżej nie będzie łatwo. A jednak! Hania znalazła super trasę! Słomniki – Racławice – Słomniki. Właściwie jest tam to czego szukaliśmy. Spokojnie jak to na wsi (nie trafiliśmy nawet na żadną procesję), samochody można liczyć na palcach, a ludzie świętują w domu. Mieszkamy w Krakowie i wstyd się przyznać ale nigdy nie byliśmy w Racławicach. Każdy wie że bitwa, że Kościuszko, że kosy, ale co więcej ? Raczej mało ludzi ciągnie w te piękne rejony. A szkoda, bo polski dowódca wiedział na jakim tle najlepiej będzie wyglądał na obrazie Jana Matejki (i nie tylko) 😉 Zanim przejdziemy do nas a dokładniej naszego wyjazdu warto ‘’ponudzić” was trochę historią i przybliżyć całą bitwę.
Tadeusz Kościuszko 1 kwietnia wyruszył z Krakowa w stronę Warszawy i Wilna z około tysiącem żołnierzy. Po drodze przyłączyło się do niego dwóch generałów. Gen. Józef Zajączek w Luborzycy i gen. Jan Slaski w Koniuszy. I tak do bitwy po Racławicami po stronie I Rzeczpospolitej stanęło około 2440 regularnych żołnierzy, 1920 kosynierów (ochotników z okolicznych wsi) i 12 dział. Po przeciwnej stronie było 1700 żołnierzy piechoty, 1200 jazdy i 12 dział pod dowództwem gen. Aleksandra Tormasowa (Imperium Rosyjskie). Bitwa odbyła się 4 kwietnia 1794 roku i trwała do wieczora. Straty polskie oceniane na kilkuset zabitych okazały się być znacznie niższe niż około 1000 zabitych, rannych i jeńców po stronie rosyjskiej. Na liczbę zabitych po stronie rosyjskiej niewątpliwie wpływ miał fakt niebrania jeńców. Zdobyto 12 dział, z czego 1 uszkodzone, 1200 karabinów z bagnetami, pistolety, spisy kozackie oraz 3 razy więcej amunicji, niż mieli na początku bitwy. Dodatkowo zdobyto tabory z umundurowaniem i butami, które w nagrodę otrzymali chłopi.
Tyle z historii naszego kraju, którą chociaż w małym stopniu wypada znać. Ci bardziej zainteresowani tematem znajdą mnóstwo informacji o bitwie w Internecie i nie tylko. A teraz wracamy do naszej rowerowej wycieczki.
Spakowałem rowery na samochód i pojechałem po Hanie. Bardziej zaawansowani rowerzyści mogą spokojnie zrobić sobie wycieczkę z Krakowa Rowerowym Szlakiem Kościuszkowskim. Około 12 byliśmy w Słomnikach, gdzie zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy przed siebie. Pogoda była fantastyczna a kilometry na liczniku leciały w mgnieniu oka.
Pierwszy postój zrobiliśmy po około 5km, w miejscu gdzie chcieliśmy znaleźć skrytkę czyli geocache.
Znaleźliśmy skrytkę (bardzo malutką), zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy dalej. Widoki były cudowne, pola z posadzonymi warzywami i zbożem oraz błękitne niebo tworzyły wspaniały krajobraz. Po drodze był następny pojemnik, ale niestety przy kościele w którym się znajdował było akurat sporo osób więc pojechaliśmy dalej. Przejeżdżając przez wsie oglądaliśmy ołtarze wystawione przez mieszkańców przy wejściach do swoich domów (prawdopodobnie stacje w procesji). Dodawało to trochę pstrokatych kolorów do błękitno-zielonego krajobrazu.
W Łętkowicach zatrzymaliśmy się chwilkę przy zegarze słonecznym, który dokładnie pokazywał godzinę. Szybkie zdjęcie, łyk wody i czas ruszać w drogę. Kilometry mijały, a my cieszyliśmy się widokami. Nawet przez chwilę towarzyszyła nam sarenka, niestety blask fleszy i sława w internecie jej nie interesowały więc zdjęć nie było. Nagle przed nami wyrosły kosy i wielki napis Gmina Racławice. Właściwie do samych Racławic nie dojechaliśmy, ponieważ miejsce bitwy znajduje się dokładnie w Janowiczkach. Krótka lektura tablicy z informacją o szlaku Kościuszkowskim i czas na oglądanie pomnika.
Pomnik przedstawia Bartosza Głowackiego, odważnego chłopa który brał udział w bitwie. Wielki odlew z brązu, który zaprojektował profesor Marian Konieczny z Krakowa ma 10,5 metra wysokości i waży 9300 kg. Został odsłonięty w 200 rocznicę wielkiego zwycięstwa w Racławicach.
Warto wspomnieć tu o człowieku którego przedstawia ten ogromny pomnik. Bartosz Wojciech Głowacki brał udział w insurekcji kościuszkowskiej, w bitwie pod Racławicami 4 kwietnia 1794 r. Odznaczył się tam wielkim męstwem (zdobył działo rosyjskie gasząc lont czapką), za co został mianowany chorążym i otrzymał nazwisko Głowacki. Został śmiertelnie ranny podczas bitwy pod Szczekocinami 6 czerwca 1794 r. Zmarł i został pochowany w Kielcach. Po klęsce powstania stał się symbolem waleczności i męstwa.
Po paru kolejnych zdjęciach i drugim śniadaniu przyszedł czas na dalsze zwiedzanie. Zaraz obok pomnika czekał na nas klasycystyczny XIX wieczny dworek w Janowiczkach. Hania zachwycona jego pięknem zastanawiał się czy można go kupić 😉 Może kiedyś ?
Zaraz obok dworku rośnie ponad 300 letnia lipa pod którą podobno odpoczywał i posilał się Tadeusz Kościuszko. Hania ma coś z tymi drzewami. Zaraz obok jej domu rósł Dąb pod którym podobno wyżej wymieniony generał również odpoczywał ze swoim wojskiem (teraz ścięty ponieważ uderzały w niego wiele razy pioruny). Przypadek?
W Lipie znaleźliśmy także fajną skryteczkę i zdobyliśmy kolejny punkt do geocachingowych statystyk. Później weszliśmy na wzgórze Zamczysko na którym został usypany 10 metrowy kopiec Tadeusza Kościuszki. W sąsiedztwie stoi krzyż i rośnie 5 lip upamiętniających 5 generałów walczących w powstaniu kościuszkowskim: Kościuszki, Madalińskiego, Małachowskiego, Zajączka i Wodzickiego. Ciekawe czy dlatego znak Gminy Racławice jest umieszczony na 5 kosach ? W pobliżu można również zatrzymać się na chwilę przy jednej z nielicznych mogił kosynierów i chociaż pomyśleć o tych którzy naprawdę walczyli o wolność naszego kraju. Niestety nasz czas w Janowiczkach dobiegał końca i trzeba było wracać.
Oczywiście nie wracaliśmy tą samą drogą. Wracając przejechaliśmy kawałek drogi szlakiem Kościuszkowskim. Po drodze w Dziemięrzycach można jeszcze zobaczyć dwie kolejne mogiły kosynierów które są jedynymi oznakowanymi grobami po bitwie. Czas i kilometry mijały a my powoli zbliżaliśmy się do Słomnik gdzie stał nasz samochód. Po drodze zrobiliśmy zdjęcie kapliczce w polu (chyba ziemniaków) i dotarliśmy do Prandocina.
Jest tam romański kościół św. Jana Chrzciciela z XII wieku. Zbudowany z ciosów. Również romańska jest kolumna przydrożnej kapliczki, a obok kościoła można podziwiać starą drewnianą dzwonnicę. Zrobiliśmy trochę zdjęć i ruszyliśmy powolnie do samochodu.
Podsumowując jest to trasa niezwykle ciekawa i interesująca. Jest tam spokój i cisza. Myślę, że niewielkie pagórki mogą dać trochę w kość początkującym, jednak każdy powinien sobie poradzić. Mniej rozjeżdżeni mogą sobie podjechać (tak jak my) do Słomnik. Stamtąd trasa ma około czterdziestu przyjemnych kilometrów. Po drodze jest wiele miejsc gdzie można urządzić sobie krótszy lub dłuższy postój. A ci lubiący długie wycieczki mogą się tam udać z Krakowa (pewnie około 80 km). Właściwie trochę szkoda, ponieważ Racławice to przepiękne miejsce, a dużo ludzi je omija. My polecamy jak najbardziej. Była to lekcja historii, sport i dobrze spędzony dzień. Czego chcieć więcej?