Nawet polscy himalaiści, którzy zdobywali najwyższe szczyty świata, twierdzą, że zawsze przyjeżdżają w Tatry z przyjemnością, a po dłuższej nieobecności – ze wzruszeniem. Te góry mają urok wręcz magiczny. Czyż mogłyby inaczej przyciągać tylu wybitnych ludzi i tak wiele znaczyć dla polskiej kultury?
Na niewielkim obszarze przyroda zgromadziła różnorodne atrakcje. Z ukwieconą Małą Łąką sąsiadują nagie skały Giewontu, za huczącym wodospadem Wielkiej Siklawy ciągną się nieruchome tafle wysokogórskich jezior, z cienistych borów Wierchu Porońca wychodzi się na zalaną słońcem Rusinową Polanę. Podczas kilkugodzinnej wędrówki z Zakopanego można dotrzeć na szczyty głównego grzbietu Tatr, by wieczorem znów spacerować po Krupówkach. Każdy znajdzie szlak odpowiedni dla siebie – łatwą drogę spacerową w dolinie, trudniejszą ścieżkę na halach czy wreszcie przepaściste szlaki na Rysy, Granaty czy Kozi Wierch.
Jedni turyści chcą odwiedzić najsławniejsze miejsca – spojrzeć w toń Morskiego Oka, wspiąć się na Giewont lub obejrzeć wapienne turnie nad Doliną Kościeliską. Trudno jednak liczyć na to, że w pełni sezonu komuś uda się rozkoszować widokami tych zakątków w nielicznym towarzystwie.
Są jednak w Tatrach miejsca mniej tłumnie odwiedzane, gdzie nawet latem można w ciszy podziwiać przyrodę. Niektóre z nich znajdują się blisko Zakopanego. Dolina Ołczyska, w której biją silne źródła, to uroczy szlak spacerów. W Dolinie Lejowej łatwiej spotkać juhasa niż turystę. Kto zaś chce zobaczyć kozice, powinien powędrować z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów przez Świstówkę albo Przełęcz Szpiglasową.